Przejdź do głównej zawartości

Geopyra z górskim poselstwem

Pomysł kiełkował w głowie już od dłuższego czasu. Najpierw miały być czeska strona okolic Śnieżnika, potem Morawy lub Czeska Szwajcaria. Stanęło na zroweryzowanej wyprawie z Przemyśla do Zakopanego. Gra warta widoków jakimi poczęstowały nas polskie i słowackie pagórki. FK i udash spakowali sakwy i udali sie pociągiem do Warszawy (sobota), tak koncercik jednego z ulubieńszych bandów i wpadamy w pociąg do Przemyśla. 23.00 i na miejscu. Tam zniechęceni przez miejscowych (misia, dziury, wilki, psy) rozbijamy, pod nakazem Pani z Orlenu, namiot tuż przy dystrybutorze. W zastaw za dobre sprawowanie poszły rowery. Przesympatyczni ludzie. Wsiadamy z rana (niedziela) zmierzyć się z kilometrami. Tu pada pierwszy kesz. Podkarpackie zdobyte- jadziem dalej!!


Nocleg po 90 km w Lutowiskach a we wtorek rano dzida w Bieszczady Wielką Pętlą Rowerową po widoki, kilometry, zmęczenie i do Komańczy na nocleg. Napotkany kompan z Jarocina, obecnie przemierzający samotnie Polskę dookoła, podpoowiada nam fajną miejscówke do kąpieli. Miejsce niedaleko drogi, w rwącym potoku i głębokie mi po pępek a FC po staniol. Po drodze miłe zaskoczenie w Ustrzykach Górnych. Knajpa o nazwie "Bieszczadzka Legenda": dla "sakwiarzy" zniżka 20% na wszystkim. Jemy i w drogę. Nocleg w Komanczy i zostawiamy Bies i czady za dupami co obrazuje poniższe zadowolonej FKi. To niewątpliwie jeszcze ostatni, najdzikszy jeszcze zakątek polskich gór.


Środa. W deszcze ruszamy z Komańczy na Słowacką stronę po drodze mijając Magurski Park Narodowy. Miejsce zupełnie mi dotąd nieznane a moge je polecic na odpoczynek z czystym sumieniem. Cerekwiane perełki po drodze i znaki ostrzegające przed niedźwiadkami i wilkami. Głusza i ładnie utrzymana droga. Dojeżdżamy do nieczynnego przejścia i dłuuuga prosta w kierunku słowackich Bardejovic. Miejsce ostro zabytkowe z kilkoma keszami a w ogóle z wpisem UNESCO. Nie było mowy odpuścić i tutaj udało się zahaczyć geocachingowo Słowację. Punkt drugi wycieczki zrealizowany. Czwartek. Teraz brykamy do polskiej granicy gdzie wybieramy na nocleg pole namiotowe pokaźnych rozmiarów tuż pod wapienną granią a 2 km od słynnych dunajcowych spływów.
Przyjdzie nam w udziale, uwaga!, zjeść pyszny obiad w knajpie gdzie do późnych godzin
odbywał się występ czeskiej grupy country. Niezapomniana stylistyka jak na pobyt w góralskim siole. Na drugi dzień wybywamy z myślą o przybyciu do Zakopca. Piątek. Najgorszy odcinek podróży. Tu robimy sobie kolejną pauzę na kesza w zamku nad Zalewem Czorsztyńskim. Małopolska podbita. Cel trzeci zrealizowany i mapa kraju oraz Europy robi się zieleńsza o kolejne województwa i kraje a i poselstwo spełnione bo nasze woody i smycze poszły w świat. Docieramy do Zakopanego po kilku dniach ostrej harówy. Tu spotykamy Różę, której dziękujemy za zakup biletów na powrót do Poznania. Zachód słońca spędzamy w Jej towarzystwie w knajpie na dachu jedynego wieżowca w Zakopcu przy browarku i pogwarkach bez wody ognistej.  Knajpę polecam: Dziennik Podhalański.
Statsy stoją jak stały bo wyczyn geocacherski to żaden i nie jest celem pochwalenie się kolejną setką logów przywiezioną z wędrówek. Cel jest zgoła inny: bierzcie rowery, pakujcie się w pociąg, zakulbaczeni w namiot, sakwy i grom wie w co jeszcze a potem ile sił starczy oglądajcie naprawdę piękna Polskę plus okoliczne krainy. Po raz kolejny nasza dewiza, że: samochodem się "przeleci", pieszo nie dojdzie a rowerem zwiedzi sprawdziła się co do joty. Akumulatory podładowane, kondycha w gierach została i nic tylko wypuścic sie na Poznań bo dzięki Wam znowu "plecy".


wnioski: za każdym rogiem czai się przygoda.
trasa: Przemyśl- Zakopane
ilość kilometrów: 454
środek transportu: rower sztuk dwa
straty: klapki
gratulacje: dla FK69 za jazdę mimo problemów z gierą (dzielna jest)
zyski: stalowe łydy i wypoczyn
wynik: 4 kesze
cel:
- podkarpackie;
- małopolskie;
- Słowacja;
                   osiągnięty!
 MISZIN KOMPLIT
udash69 wraz z FK69