Przejdź do głównej zawartości

Fiery Winter Picnic czyli kiełbasa sie piecze.


"...Miło nam czytać Wasze logi do eventu. Cieszymy się, że miejsce się podobało i dziękujemy za tak liczne przybycie, ponieważ bez Was nie byłoby tak ciepłej i sympatycznej atmosfery.
Liczymy, że na letnią odsłonę pikniku przybędziecie jeszcze liczniej niż teraz, a Wasze stroje zachwycą jeszcze bardziej niż w zeszłym roku. Więcej szczegółów niebawem...
Korzystając z okazji chcielibyśmy podziękować kilku osobom:
- udash69 - za 20 litrów gorącej herbatki i 2 TB na loterię fantową;
- DestrojEmAll - za liczne gadżety na loterię fantową i za to że przybył z całą rodzinką;
- Posnanian Reviewer (+ jego alterego Wantsky) - za to, że przyleciał ze Szwajcarii na event i przywiózł nam pyszne czekoladki, które to zostawiamy na święta Wielkanocne;
- leito76 - za jego sympatyczne nastawienie i za pomoc przy sprzątaniu, za którą zabrał się sam nie proszony przez nikogo - młodsi i starsi geokeszerzy, bierzcie z niego przykład;
- FoxInTheBox (Geocacher.pl) - za liczne kalendarze przekazane na loterię fantową i PWG eventowe, które dotarły do nas w sobotę 3 godziny przed eventem - hehe..."

Suavis&Jarod

Suavis i Jarod po raz kolejny sprawili nam niespodziewajkę, że hej!!! 27 lutego skrzyknęli brać geokeszerską Wielkopolski by spotkać się wspólnie na evencie w Marinie Czerwonak. Jak wywnioskować można z logo powyżej tym razem idea była ogniskowa. Patrząc na ilość osób, które willatendowały przez ostatnie tygodnie wniosek jest prosty: zgłodnieliśmy spotkań plenerowych. Choć regulaminowo powinniśmy pobajerzyć pół godziny (wymóg formalny przy organizacji spotkań) Organizatorzy przewidzieli, że nie da się nas wygonić przedwcześnie do domu: siłą, perswazją słowną i czarami rezerwując miejsce na grubo ponad dwie godziny. Na meetingu nie zabrakło nowicjuszy, starych wyjadaczy oraz tych, którzy zaczynali "rozdmuchiwać" Geopyrę a których daaaawno nie widzieliśmy. Wstawiennictwo łowców skrzynek w tak licznym gronie widać było, że najwyraźniej ucieszyło Agnieszkę i Arkadiusza.


O zaskoczeniu mowy nie było bo robili już podobne rzeczy jak np. w zeszłym roku piknikując na Cytadeli:

"...i choćby przyszło tysiąc atletów 
a każdy zjadłby tysiąc kotletów
 i każdy nie wiem jak się natężał 
Oni to dźwigną - żaden to ciężar..."
Czego jak czego ale tego byliśmy pewni.
Od 15ej zjeżdżały się samochody z keszerami z caaaaałej Wielkopolski. Autorzy eventu wpadli na pomysł przygotowania unikalnego logbooka na którego drewnianej powierzchni można było potwierdzić swój nick by na końcu otrzymać od Suavis numer do loterii. Loteria to losowanie nagród, które przygotowali eventoTwórcy. Pomysł świetny a i fanty zacne. Dodatkowo kolejny woodcoin do kolekcji (wielkopolski 16-ty wydany eventowo (!!!) i drugi tego Duetu - cyknąłem gdy policzyłem wkładając go do albumu).
Kogóż jam tam nie spotkał: oprócz Założycieli eventu przybyło całe grono keszerstwa. Był Faud zawinięty przez Stachula (bez pary), Korcia i Erni (złamali 200 nalezień), Jeicam, mploc i mojorosin (spóźnialscy), Ankorn (śremski Założyciel), DestrojEmAll z ekipą (!), Falbi z Sharkiem, aleks.koczorowski, PGC w pełnym składzie, WWalenciak, GeoGrabki, Leito w towarzystwie Bonity, Gammera z Dżasperem, Aun92Team na full,    robo1313, escaper w powiększonym składzie o Dominkę czyli durbannskies (I would like to apologize You for mistake :-)), Pidgor'y, HubiTZ, Klimol, Samirka, dawno nie widziany Ejber (powodzenie i dzięki że znalazłeś kawałek czasu),  MoniaFilip500 i Łucznik, Tomek2102, który zaliczył pierwszy event, Zuzialol, PiotrJot, Kristovxx, FK sześćdziesiątadziewiąta oraz ChętekWkrętek, RumiPL nie odpuścił trafaiając na miejsce.
Nie zawiedli również Valentin02, Wishmaster, Boann, HappinessKP, JolekKa, Nadulka, Zibi11997, AgaZ78, Bartas, tomsok3. Gościliśmy również Sunathę z dalekiej Tajlandii wraz z córką Ploy (You should start looking for...). Pewnie znów ktoś na mnie nakrzyczy, że nie wymieniłem wszystkich ale sami przyznacie, że ogarnąć taką EKIPĘ (!!!) to nie to samo jak nasze pierwsze eventy gdzie przybywało a miejsce 4-5 keszerów. Sami widzicie jaka u nas bywa frekwencja. Niedługo wynajęcie stadionu przy Bułgarskiej stanie się koniecznością. Proszę tym samym o wybaczenie jeśli kogoś nie wymienilem. Oprócz rozmów, losowań, wymianki woodów, logowania TB był też czas na uciechy cielesne.


Kiełba. Niby nic. Leży w sklepie i czeka po dwie dychy za kilogram.. Jednak jeśli połączymy ją z dymem z ogniska, skaczącym płomieniem, świeżym chlebem, musztardą i browarem na długo pozostanie w naszych pamięciach.  Aż chciałoby się więcej takich spotkań w plenerze.


Jeden akapit muszę oddać pewnemu gościowi ze Szwajcarowni. Kiedy rozmawiałem z Posnanianem (vel Wantsky) czyli naszym Rewiułerem (publikatorem keszy) o nadchodzącym wydarzeniu wiedziałem, że w zasadzie marne są szanse żeby nie przybył, robiąc niespodziankę Twórcom i zebranym wokół ogniska. Przyleciał do nas przez Kopenhagę. Dobrze, że wie co publikuje, mogąc czasem powspółuczestniczyć i spotkać się z nami. Ów młody dżentelmen sklecił powyższy film za co wielkie dzięks. Kamera zakupiona tak, więc z kolejnych spotkań przybędzie oprócz wspomnień i zdjęć kilka materiałów filmowych. Czego to ludzie nie wymyślą żeby móc uwiecznić ważne chwile.

Kończąc: Organizatorzy napisali w opisie eventu: "...Mamy nadzieję, że nas nie zawiedziecie.." - oczywiście, że nie zawiedliśmy. Jak i Wyście nie zawiedli. Wiemy ile wymagał ów event przygotowań i zachodu by wszyscy czuli się wyjątkowo w tej wyjątkowej sytuacji wyjątkowego lutowego ogniska. To było COŚ przez duże COŚ. Po stokroć Wam DZIĘKUJEMY!!!

Ps. poprzeczka po raz kolejny wywindowana w górę. Organizacyjnie event ma za zadanie zgromadzić kilka osób i potrwać pół godziny. To wszystko. Wiem, że wydarzenia spotkaniowe to nie lada wyczyn od organizacji przez poprowadzenie aż po sprzątnięcie terenu (o modłach o dobrą pogodę nie wspomnę). Nie zniechęcajcie się twierdząc, że nie dacie rady i jeśli macie coś ciekawego do pokazania, chcecie się spotkać dla funu lub chcecie przedstawić ideę która Wam przyświeca nie obawiajcie się publikować spotkań. Nawet w tych miejscach i okolicznościach, które mogą wydawać się dziwne. Ja zawsze mogę podjechać z herbatą, ktoś z ciastem, Założyciel opublikuje skrzynkę w okolicy w chwili spotkania a potem wszystko potoczy się już samo. Jak zawsze w bardzo przyjacielskiej atmosferze. Pamiętajcie, że nikt cudów od nikogo nie oczekuje prócz wymogów formalnych a jeśli już jest coś więcej niż te pół godziny  (tak jak w przypadku sobotniego spotkania) to podwójna chwała za pomysłowość i zaangażowanie. 
Howgh!
udashsześćdziesiątydziewiąty