Przejdź do głównej zawartości

Nunavut Day czyli geocaching u Eskimosów


NUNAVUT DAY 2018 - event


Nunavut - terytorium Kanady zamieszkałe głównie przez Eskimosów, charakteryzujące się bardzo nieprzyjaznym klimatem meteorologicznym. Przez około 10 miesięcy w roku leży śnieg, jest zimno, by nie powiedzieć przeraźliwie zimno. Zdarza się, że temperatura spada poniżej -40 stopni Celsjusza, a odczuwalna nawet poniżej -60!

W dodatku zimą przez kilka tygodni w ogóle nie wschodzi słońce, ale latem nie zachodzi. Tam nie rosną drzewa! Czy w takich warunkach można keszować? 
W sobotę, 24 listopada spotkaliśmy się w murach X LO w Poznaniu, by poznać zwyczaje panujące w Nunavut, ale też bezpośrednio poczuć się (choć przez chwilę) jak Eskimos.

Byłem w tym rejonie świata dwukrotnie: w 2004 roku i w 2015 roku. Postanowiłem podzielić się z GeoPyrą swoimi doświadczeniami związanymi z moimi odczuciami na temat tamtej krainy. Przygotowałem prezentację, podczas której opowiedziałem o klimacie tam panującym, możliwościach przetrwania w tych warunkach, infrastrukturze tych terenów, wreszcie o zwyczajach i kulturze mieszkańców Nunavut.


Kraina ta jest pozbawiona piękna, które znamy na co dzień. Ma jednak swój urok. Krajobrazy są nieziemskie! Liczne skaliste wzgórza, kamieniste szlaki, zbocza pokryte śniegiem, rwące potoki powodują, że patrząc w dal zapiera dech w piersiach. I cisza... Tutejsza przyroda zdaje się toczyć nieustanną walkę z surowym klimatem i niekorzystnym ukształtowaniem terenu. Jałowa ziemia pozwoliła jedynie na liche roślinki, które miejscowi określają mianem kajukta. W trakcie krótkiego lata gdzieniegdzie nieśmiało wyrastają kwiatki na lichych, dwu-trzy centymetrowych łodyżkach. Na skałach wiją się sporadyczne, powykręcane, karłowate wierzby o wysokości paru centymetrów. Do najbliższego drzewa jest ponad 1000 kilometrów!!! Jak tam keszować? Hinty typu "tree" nie mają zastosowania! 



Z takimi warunkami musi borykać się tutejsza fauna. Wszechobecne są wiewiórki ziemne, nazywane siksik; jakoś radzą sobie ptaki, pobliskie jeziora są pełne ryb. Jeśli do tego dodamy karibu, niedźwiedzie polarne, wieloryby, foki, morsy i inne niezliczone stworzenia duże i małe (zwłaszcza komary dużo większe i złośliwsze niż u nas) to uzyskamy obraz Arktyki, Arktyki jednak tętniącej życiem.


Życie Eskimosów wydaje się być nudne i jednostajne. Mimo zmieniających się długości dnia i nocy każdy dzień wygląda podobnie. Oni nie muszą chodzić do pracy, do szkoły. Dostają pieniądze od rządu Kanady tylko za to, że są Eskimosami, rdzennymi mieszkańcami tych ziem. Spośród mieszkańców wioski pracę podejmują nieliczni. Pozostali wstają o której im się chce, coś zjedzą, pooglądają telewizję, znów coś zjedzą, trochę poleżą, coś tam przekąszą, pooglądają telewizję i idą spać. Dzieci, jak chcą to idą do szkoły, a jak nie - to zostają w domu. Edukację na szczeblu średnim (łącznie 12 klas - taka jest zapewniona w każdej wiosce) kończą jednostki. By przejść z klasy do klasy wystarczy sama obecność na lekcjach. Bardzo rzadko dzieci dostają zadania domowe, których później i tak nikt nie sprawdza. Na studia już nikt nie idzie, bo po co.

Jednak Eskimosi to ludzie tacy jak my: rodzą się i umierają, mają uczucia, swoje zainteresowania, ale szczególnie ciekawe są ich zwyczaje. Na przykład oni panicznie boją się much, które tutaj są bardzo ospałe! Kilka razy widziałem jak wręcz zmieniali miejsca, by usiąść jak najdalej od leniwie chodzącego po podłodze czy też wolno latającego owada, często chaotycznie go odganiając.
Bardzo ważne jest dla nich, by idąc w odwiedziny zdjąć buty. Siedzą w kurtce, czapce, ale buty zdejmują - by nie nabrudzić. Przy okazji widzimy m.in. ich skarpetki. Brakuje jakiejś do pary? Żaden problem - biorą inną, ważne by coś było na nogach.
W Nunavut rodzi się bardzo dużo dzieci. Połowę mieszkańców wioski stanowią osoby do 12 lat (dla porównania w Polsce połowa mieszkańców ma 40 lat lub mniej)! Zupełnie niepraktyczne są wózki dziecięce. Tu nie ma chodników. Ale kobiety muszą sobie jakoś radzić i noszą dzieci w specjalnych kapturach. Podobno jest w nich bardzo ciepło, dzieci czasem są w samej pieluszce.

Mieszkańcy Arktyki nienawidzą jak się ich nazywa "Eskimosami". Określenie to bowiem wymyślili ich odwieczni wrogowie z południa - Indianie. Pewnego dnia, tysiące lat temu zobaczyli oni dziwnych ludzi z północnych ziem, którzy polowali na foki, karibu czy inne zwierzęta, konsumując je na miejscu. "Eskimeow" - krzyknął jeden z czerwonoskórych, co w ich języku oznacza "zjadacz surowego mięsa". Taka nazwa przylgnęła do ludów północy i przetrwała do dnia dzisiejszego. Surowe mięso to dla nich coś naturalnego. Bez przypraw, bez przetworzenia... Przy tęgim mrozie należało działać szybko, by jedzenie nie zamarzło. I chociaż ta tradycja nie jest dziś tak powszechna jak kiedyś to nadal, przy większych uroczystościach serwowane są surowe ryby czy też udźce z karibu ociekające krwią, a wytrawni myśliwi, podczas patroszenia zwierząt - na miejscu "zbrodni" oczywiście - potrafią z apetytem oblizać nóż, czy też skubnąć co nieco z wnętrza ofiary. "Zjadacze surowego mięsa" są wśród nas! Wolą oni jednak, by nazywać ich Inuitami (w języku inuktitut (ich oficjalny język) "Inuit" to Ludzie, a w liczbie pojedynczej "Inuk" - Człowiek). 

Dopiero będąc tam, za kołem podbiegunowym człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, że wiele oczywistych u nas czynności nie jest wcale tak oczywiste. Weźmy choćby pod uwagę pogrzeby. Czy ktoś wyobrażał sobie kiedyś, że zmarłych nie chowa się w ziemi (i nie myślę tu o kremacji)? Tam jest wieczna zmarzlina albo skały! Szpadla się nie wbije! No i co z osobami, które odeszły z tego świata? A no nie zakopuje się ich w ziemi, bo to niemożliwe. Trumnę ze zwłokami kładzie się na gruncie w wyznaczonym miejscu wiecznego spoczynku. Przed pogrzebem urząd wioski organizuje i dostarcza na miejsce "pochówku" kamienie, którymi po ceremonii trumna jest przykrywana. Zajmują się tym najczęściej członkowie rodziny, wskazane by byli to mężczyźni, gdyż kamienie są bardzo ciężkie, czasami ważą po kilkadziesiąt kilogramów.


Życie współczesnych Eskimosów wygląda zupełni inaczej, niż ich przodków, jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Dziś już nikt nie mieszka w igloo, mało kto stosuje psie zaprzęgi. 



W połowie XX wieku Eskimosi otrzymali od rządu Kanady domu, zostali skoszarowani w wioskach. Ale to nie są takie wioski jak u nas. O asfaltowych ulicach można jedynie pomarzyć (z tego co wiem, to w Nunavut są dwie "porządne" ulice: w stolicy, Iqaluit oraz w Rankin Inlet. Drogi są zbudowane z tłuczki skalnej, którą otrzymuje się na miejscu, skał jest tu pod dostatkiem. Ale przez to nie można stawiać domów na fundamentach. Mocuje się je na palach, które są umieszczane w specjalnie wywiercanych otworach. Czynność ta jest ponoć niesamowicie hałaśliwa i trwa kilka dni. Domy przypominają wyglądem domki holenderskie, których pełno w naszych miejscowościach wypoczynkowych. Poza elektryfikacją (osada ma swoją elektrownię) nie ma żadnej infrastruktury przesyłowej. W każdym domu jest zbiornik na wodę, która dostarczana jest zazwyczaj każdego dnia lub co drugi dzień z pobliskiego jeziora. Jest też drugi zbiornik - na szambo, które (z podobną częstotliwością) jest wywożone poza wioskę (w tamtym miejscu jest najbardziej zielona i bujna roślinność). Ogrzewanie jest na ropę, w każdym domu jest piec ze zbiornikiem. Do wioski ropa dociera statkiem raz w roku i przechowuje się ją w trzech potężnych kontenerach. Musi wystarczyć na ogrzewanie, ale też na paliwo dla miejscowych pojazdów (latem głównie wykorzystuje się quady, zimą skutery).

Nie ma komórek! Żadna sieć nie zdecydowała się na montaż sprzętu, bo to nieopłacalne. Ale jest internet i są telefony stacjonarne. Jest też telewizja. Co ciekawe, obszar ten jest położony tak blisko bieguna (albo inaczej: tak daleko od równika), że anteny satelitarne są skierowane lekko ku dołowi. Ale GPS działa, więc skrytek można szukać.

Po prelekcji nastąpił czas na degustacje eskimoskich przysmaków: surowej skóry z wieloryba oraz suszonego mięsa z karibu. Można też było przymierzyć oryginalne buty z foczej skóry (kamik), chwycić za ząb wieloryba czy przymierzyć się do łowienia ryb z wykorzystaniem narzędzia zwanego kakivak. Następnie miał miejsce specjalny konkurs z użyciem aplikacji kahoot, w której liczy się nie tylko prawidłowa odpowiedź, ale również refleks. Każdy z uczestników otrzymał na zachętę okolicznościowego, ręcznie malowanego drewniaka. 

Konkurs składał się z 15 pytań, ale już pierwsze z nich było bonusowe. Postanowiłem, że na moim evencie będzie do zgarnięcia FTF! Specjalny certyfikat oraz możliwość zalogowania FTFa otrzymała osoba, która prowadziła po pierwszym pytaniu. Najlepiej poradził sobie z tym Piotrjot. W kolejnych pytaniach radził sobie już nieco gorzej, a ostatecznie konkurs wygrał Gwiazdus przed Fidellino. Otrzymali oni w nagrodę po egzemplarzu książki "Mitologia Eskimosów", a Gwiazdus za pierwsze miejsce dodatkowo otrzymał mini buciki z foczej skóry (oryginalny breloczek przywieziony z Nunavut).

No i na koniec najważniejsza kwestia: TAM TEŻ SĄ KESZE!!!