Przejdź do głównej zawartości

GEO-Pyraton, czyli Geocaching to ludzie


    Niejednokrotnie w keszowych logach pisałam, że dla mnie Geocaching to przede wszystkim ludzie.

  Kiedy zaczynałam zabawę najwięcej o zasadach, hintach i nowych możliwościach geocachingu dowiedziałam się właśnie od ludzi, na iwentach, a z czasem poza nimi. To właśnie ludzie i spotkania dają mi najwięcej wiadomości, informacji o nowinkach, nowych seriach keszy, ciekawych miejscach, zabawnych historiach, zaproszenia na wspólne wypady. Dodają radości w zabawie, a chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi, żeby bawić się i dzielić tę radość. Gdyby nie porady doświadczonych, życzliwych graczy, wskazówki i odpowiedzi na dziesiątki moich pytań być może na samym początku dałabym sobie spokój z tym, co obecnie stanowi moje główne hobby. Bo początki nie są łatwe.

    Od czasu moich początków minęła niemal dekada. Teraz mój telefon wypełniony jest kontaktami z dodatkiem „GEO” w nazwie, również spoza GEO-Pyry . Po pomoc wykonuję tzw: „telefon do przyjaciela”, a i czasami sama jestem takim „przyjacielem”. I wciąż lubię nasze spotkania. Wiem, że jestem częścią naszej małej GEO-Pyrowej społeczności.

    Ale dopiero ostatnio, po rozmowie z młodszym keszerem uświadomiłam sobie ze wstydem kilka faktów:
1. jak trudno początkującym zacząć i ogarnąć Geocaching samemu,
2. jak duże znaczenie dla początkujących keszerów ma właśnie iwent i możliwość spotkania z innymi „zakręconymi”, bardziej doświadczonymi keszerami,
3. jak niewiele robię, żeby osoby stawiające pierwsze kroki w naszej zabawie poczuły się częścią naszej grupy i jak naprawdę niewiele potrzeba żeby tak było.

    Okazuje się że wszyscy chcemy podobnego: spotkać ludzi, którzy myślą podobnie do nas, podzielić się swoją zabawną albo i nie historią i posłuchać zabawnych historii innych. A to możemy zrobić teraz i zaraz i … właśnie to robimy.

    Odpowiedzią na wszystkie te tematy są spotkania, najlepiej dużo spotkań i często. I GEO-Pyra właśnie to robi. Kilka lat temu dla zabawy i eksperymentu w pierwszym tygodniu roku spotykaliśmy się na codziennych iwentach. W tym roku stało się to już nową świecką tradycją i tzw GEO-Pyraton wszedł na stałę do keszerskiego kalendarza Poznaniaków i nie tylko. Pomysł padł na grupie i terminy iwentów „rozeszły się” w ciągu pół godziny. Zaskoczyły mnie energia i zaangażowanie GEO-Pyr. Mamy już 10 iwentów plus 11 albo „zerowy”, bo jeszcze przedświąteczny u Fidellina, pod dwiema miotłami. To ten iwent zorganizowany pod dachem (co nie jest standardem) na spokojnie (jak wyżej), leniwie i dłuuugo pokazał mi, jak wielu mamy nowych graczy, jak możemy ich zaangażować w zabawę, jaką radość można czerpać ze słuchania geo-historii, nawet po raz enty, jak fajnie obserwować radość nowych z odkrywania Geocachingu i jak dużo radości daje to nam. To były prawie 3 doskonałe godziny przepływu dobrej energii, dzielenia się historiami i doświadczeniami, poznawania siebie i zabawy. Poznałam nową definicję FTF-a, usłyszałam co kręci różnych keszerów i po raz kolejny poczułam, że jestem częścią czegoś fajnego. Czegoś tak fajnego, że aż mrowią palce i chce się to powtórzyć. I jeszcze raz. I jeszcze …. Więc niech żyje GEO-Pyra, która wyciąga nas z domów i uzależnia od przygody.

Ale teraz: czapka, szalik, długopis i 3…2…1… KOLEJNY IWENT! 😊

tekst: miiiol


    28.12.2023 rozpoczęliśmy GEOpyraton rozgrzewką w Pubie Pod Dwoma Miotłami w Poznaniu. Organizatorem wydarzenia był Fidellino, dla którego był to drugi zorganizowany przez Niego event. Na miejscu pojawiło się sporo nowych twarzy, co bardzo cieszy! Na evencie było 16 osób + 1 pies, więc frekwencja była rewelacyjna! Nastroje dopisywały, a to dopiero rozgrzewka przed GEOpyratonem (lub jak woli Fidellino "GEOpytaronem" ;) 

fot. Lifalifinu